Cześć, chwilę nas nie było na blogu. Należą się Wam przeprosiny, bo może chcieliście więcej a ostatnie co się pojawiło to samouczek pt. „Jak Nas Słuchać”. 

Nie będę wykręcać się brakiem czasu, a bardziej wstrętem do pisania. Skończyłem dwuletnią walkę z pracą naukową i siadanie do tekstu było niczym przebijanie się przez amazońską dżunglę w porze deszczowej. Mokro, parno, bezsilnie.

Piszę na blogu, bo nie wiem czy uda mi się nawiązać do wyjazdu w podcaście. Mamy zaplanowanych gości oraz wierzcie – mimo, że sezon dosyć „ogórkowy” – dzieje się dużo fajnych rzeczy, o których warto wspomnieć.

A ja już mam taką manierę, że albo zapominam, albo nie napiszę, albo przerwę Ludwikowi.

Zapraszam do lektury – krótkiej ale – mam nadzieję – pasjonującej.

Chciałem podzielić się z wami moją wycieczką do Wrocławia. Wycieczką krótką, jednak wyjątkowo potrzebną. Chociaż by po to, by na chwilę zmienić otoczenie i postarać się odpocząć od „obowiązków” i siedzenia cały czas w jednym miejscu. Nigdy wcześniej nie udało mi się dojechać do Wrocławia. Na szczęście udało się to zmienić.

…Z opowieści znajomych, którzy zdążyli już tam kiedyś dojechać – ma być pięknie. Mieli rację, ale o tym za chwilę…” 

Razem z rodziną (model „narodowy” 2+2, choć wciąż za mały na Kartę Dużej Rodziny) wyruszyliśmy w czwartek 1. lipca. Zawsze chciałem zobaczyć nie tylko sam Wrocław – 600. tysięczne miasto, ale przede wszystkim – Wrocławski Ogród Zoologiczny. Z opowieści znajomych, którzy zdążyli już tam kiedyś dojechać – ma być pięknie. Mieli rację, ale o tym za chwilę. 

Najpierw droga – z Trójmiasta autostradą A1, potem drogą S8 do samego Wrocławia. Dwupasmowa droga, z miejscami na odpoczynek i – co ważne – placami zabaw dla najmłodszych.

„…Z trzy- i pięciolatkiem, trudno dojechać „na raz”. Droga mimo, że stosunkowo krótka, to jednak dość męcząca ;)…”

Na szczęście są audiobooki i te same piosenki, zapętlone niczym chomicza karuzela.

Wyjechaliśmy o 9:00 – dojechaliśmy o 16:00. I prosto do pierwszego muzeum na mapie – Hydropolis.

Świetne miejsce, w którym można dowiedzieć się (prawie) wszystkiego o… wodzie! (W końcu – jak sami piszą – „Wszystko zaczyna się od wody”). Świetna multimedialna wystawa! WOW! Tak bardzo, bardzo europejska! Zdziwiłem się, gdy okazało się, że muzeum zostało stworzone i zarządzane jest przez Miejskie Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji we Wrocławiu. Brawo za wykonanie, za zielony teren i za wiedzę, która jest tam przedstawiana. Niesamowite – jeśli macie chwilę a będziecie we Wrocławiu – warto zobaczyć.

Hotel mieliśmy w centrum Wrocławia, zaraz przy starym mieście.

Drogie Trójmiasto albo bardziej – Droga Gdynio! Wiem, że jesteś miastem młodym, ale może warto  jednak spojrzeć jak Twój „starszy brat” dba o swoich mieszkańców. Zielono, czysto, schludnie – wspaniale.

Miejsca do parkowania – naziemne, podziemne i wszelkie inne – są! Duże zielone parki – są! Odnowione kamienice – są. Dużo fajnych knajpek – jest! Place zabaw dla dzieci – oj są… i to jakie! Może warto napisać do brata i pogadać. Podpowiadam – warto!

„… Wodny świat z manatami, hipopotamami, fokami, rekinami, rybami, żółwiami, pingwinami, wodospadami, roślinnością, ptakami! Wow! …”

W piątek ruszyliśmy na podbój Zoo. Ależ ono jest wielkie! (Chyba większe od gdańskiego – ale mogę mieć zachwianą ocenę przez dzieci (własne), które były właściwie wszędzie). Wiele osób poleca Afrykarium. I faktycznie – jest extra! Wodny świat z manatami, hipopotamami, fokami, rekinami, rybami, żółwiami, pingwinami, wodospadami, roślinnością, ptakami! Wow!

Manaty z Wrocławskiego ZOO

Bardzo mi się podobało. Dzieciom chyba również (na Ignacym największe wrażenie zrobił pracownik, który w uprzęży na linie zwisał z sufitu i obcinał gałęzie drzew 😉

Nie udało nam się obejść całego Zoo, wszak codzienne robienie prawie piętnastu kilometrów było dla nas nie lada wysiłkiem, nie wspominając o dzieciach. Musieliśmy odpuścić i wrócić do hotelu.

Sobotę spędziliśmy pod znakiem obejrzenia pominiętych „atrakcji” i powrotu do domu. Szukaliśmy krasnali, delektowaliśmy się pięknym rynkiem, jeździliśmy tramwajem i zwiedzaliśmy place zabaw.

Liczę, że jeszcze do niego wrócimy.

Jak zastanawiałaś/łeś się czy jechać do Wrocławia sam, lub z drugą połową i może – dziećmi,  odpowiadam – TAK! Szczerze polecam!

O Wrocławiu postaram się jeszcze wspomnieć w jednym z naszych odcinków.

Do następnego! 
Adam